Do góry

foto1 foto2 foto3 foto4 foto5
50 lat działalności naszej szkoły

Publiczna Szkoła Podstawowa

w Rzeczycy Długiej

godlo.png
 Zielona szkoła to nie tylko wspaniała forma wypoczynku, ale i forma edukacji, która zarówno ucznia, jak i nauczyciela zmusza do innego rodzaju wysiłku. W poniedziałek 3 czerwca 2013 roku wczesnym rankiem rozpoczęła się nasza przygoda. Wyruszyliśmy w podróż do Szczawnicy. Nasza grupa składała się z 36 uczniów z klas II-V i pięciu opiekunów. Dzieci były bardzo podekscytowane czekającą je wyprawą. Rodzice żegnali nas z lekkim niepokojem. Nie ma się czemu dziwić, bowiem zdecydowana większość uczniów pierwszy raz opuszczała swoich bliskich na całe pięć dni. Po czułym pożegnaniu wsiedliśmy do autokaru i wyruszyliśmy w drogę.  Najpierw postanowiliśmy jednak odwiedzić Wadowice i Inwałd.
Przez niemal całą drogę pogoda niezbyt nam sprzyjała, ale gdy dotarliśmy do Wadowic nagle przestało padać i mogliśmy spokojnie zwiedzić muzeum poświęcone Janowi Pawłowi II oraz miejscowy kościół.
 
Image
 
Image 
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Później pojechaliśmy do Inwałdu. Tu czekały na nas atrakcje w Parku Miniatur. Dzieci były oczarowane. Mogły zobaczyć miniatury najważniejszych i najbardziej znanych budowli światowych i polskich. Byliśmy m.in. przy Wielkim Murze Chińskim, na Placu Świętego Marka w Rzymie, przed Krzywą Wieżą w Pizie, przed Zamkiem w Malborku czy przed Stadionem Narodowym w Warszawie. Ale to nie koniec atrakcji.  Na uczniów czekał jeszcze plac zabaw. Najwięcej czasu poświęciliśmy na zabawę w labiryncie. Choć wyglądał niepozornie, to kilkoro dzieci nie mogło znaleźć z niego wyjścia. Ale w końcu się udało i poszliśmy do Piramidy Strachu. Oj! Można się było porządnie wystraszyć. Dziwne dźwięki, wielkie pająki i robaki, wyskakujący ze ściany kościotrup czy groźne postacie ze świecącymi oczami napędziły nam niezłego stracha. Po takich atrakcjach musieliśmy odreagować na zjeżdżalniach i karuzelach. Wspaniałą zabawę popsuł nam w końcu deszcz, ale schowaliśmy się przed nim w warowni, którą niedawno wybudowano.
W warowni uczniowie zobaczyli najpierw salę tortur, w której znajdowało się mnóstwo narzędzi służących dawniej do zadawania bólu ludziom. Dużym zainteresowaniem cieszyło się szczególnie krzesło z nabitymi kolcami. Zastanawialiśmy się czy taki mebel nie przydałby się w naszej szkole. Ale szybko odgoniliśmy od siebie te niezbyt przyjemne myśli, bo oto czekał na nas wspaniały i niezwykły pokaz. Zamknięto nas w ciemnej sali. Po chwili z głośników rozległ się głos narratora. Wysłuchaliśmy zabawnej opowieści o dawnym właścicielu terenu, na którym przebywaliśmy. Niezwykłe wrażenie potęgowały jeszcze podświetlane w odpowiednim momencie figury rycerzy. Następnie dzieci rozbiegły się po całej warowni. Ciężko było je znaleźć. Gdy się to udało, udaliśmy się do stóp warowni. Tutaj zostaliśmy zaproszeni do czterech chat: chaty powroźnika, kowala, garncarza i tkacza. Uczniowie nie tylko mogli zobaczyć jak wyglądała praca tych ludzi, ale sami tej ciężkiej pracy mogli spróbować. Na koniec obejrzeliśmy jeszcze występ smoka, który śpiewał piosenkę o tym, że jest wegetarianinem i wcale nie zjada rycerzy (co dla nich jest szokiem), ale wprost uwielbia brukselkę. Pełnie wrażeń wsiedliśmy do autokaru i wyruszyliśmy do Szczawnicy.
 
 Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image

Nasz pensjonat znajdował się dokładnie za Szczawnicą w Jaworkach, obok Wąwozu Homole i Rezerwatu Biała Woda. Dotarliśmy na miejsce dość późno, więc po pysznej obiadokolacji i krótkim omówieniu zasad, jakie obowiązywać miały wszystkich uczestników zielonej szkoły zostało nam tylko trochę siły na wieczorna toaletę i poszliśmy spać.
Drugiego dnia po śniadaniu pojechaliśmy do Zakopanego. Ale nie tak od razu. Najpierw wstąpiliśmy do Dębna, gdzie znajduje się jeden z najstarszych kościołów w Polsce. XV-wieczny kościół pw. Św. Michała Archanioła, zbudowany został przez zbójników bez użycia gwoździ. Można w nim podziwiać wspaniałą polichromię (ciekawe kompozycje kolorystyczne), ołtarz główny, krucyfiks z XIV wieku. Kościół w Dębnie został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. I znów dopisało nam szczęście. Przestało padać i ksiądz proboszcz wpuścił nas do środka i na własne oczy mogliśmy podziwiać te zabytki. Wysłuchaliśmy też niezwykle barwnej i ciekawej opowieści o tym kościele. Dowiedzieliśmy się m.in. że kręcono tu niektóre odcinki „Janosika”.
 
Image
 
Image
 
Po tej lekcji historii pojechaliśmy do Szaflar, aby tam oddać się przyjemnościom bardziej przyziemnym. Zaczęło się szaleństwo na basenach termalnych. Ciepła woda (36 stopni Celsjusza) wprawiła dzieci w lekkie zdumienie. Tego się nie spodziewały. Korzystały ze wszystkich atrakcji a uśmiech prawie nie schodził im z twarzy. Nawet padający deszcz okazał się tylko dodatkową atrakcją. Kąpiele z bąbelkami, bicze wodne, „pajęczyna”, zjeżdżalnie, jacuzzi i kąpiel morska – dwie godziny zabawy i mieliśmy dość.
 
Image 
 
Image
 
Image
 
Zmęczeni, ale szczęśliwi pojechaliśmy do Zakopanego.
Znów się rozpadało, więc musieliśmy trochę czasu spędzić w autobusie na parkingu. Gdy nieco się uspokoiło udaliśmy się na Krupówki (najsłynniejszą ulicę Zakopanego). Wtedy rozpadało się na dobre. Gdy myśleliśmy, że już nie uda nam się wyjechać na Gubałówkę, nagle przestało padać. Wsiedliśmy więc do kolejki szynowej i wyjechaliśmy na górę. Tu znów niespodzianka. Chmury nagle się podniosły i uczniowie mogli zobaczyć Giewont oraz panoramę Zakopanego. Ale i tak największym zainteresowaniem cieszyły się kramy z pamiątkami. Później jeszcze raz przeszliśmy przez Krupówki i udaliśmy się do autokaru, po drodze mijając Domek Do Góry Nogami. Byliśmy bardzo zmęczeni, gdy dotarliśmy do Jaworek. Część dzieci szybko poszła spać. Ale niektórzy mieli jeszcze tyle siły, aby obejrzeć film pt. „Zambezja”.
 
 Image
 
Image
 
Image 

Środa przywitała nas deszczem, ale to nie popsuło nam humoru. Pojechaliśmy do Niedzicy. I znowu szok! Przestało padać! Nawet słońce nieśmiało zaczęło przebijać się przez chmury. Najpierw zwiedziliśmy powozownię, a później poszliśmy na przystań, aby czekać na rejs statkiem. Oczekiwanie dzieci umilały sobie grą w cymbergaja. Wreszcie wsiedliśmy na pokład „Harnasia” i wyruszyliśmy w rejs po Zalewie Czorsztyńskim. Widok był wspaniały. Dodatkowo podróż umilaliśmy sobie tańcami. Po rejsie szybko przeszliśmy pod niedzicki zamek. Zaraz przy wejściu powitał nas znak ostrzegający przed duchami. Pani przewodnik niezwykle ciekawie i zajmująco opowiadała nam o tajemnicach zamku. W jednym z pomieszczeń znajduje się tajemniczy otwór. Jeśli się włoży do niego palec i przekręci to spełni się jedno marzenie. Jest tylko mały problem. Nie wiadomo, który palec należy włożyć, ani w którą stronę kręcić a próbę ma się tylko jedną. Ciekawe czy komuś spełni się marzenie. Wysłuchaliśmy też opowieści o Brunhildzie, którą mąż przypadkiem, a może celowo, wypchnął z okna (to ona teraz straszy w zamku). Nie sposób jest opowiedzieć wszystkich legend związanych z zamkiem. Trzeba samemu tam pojechać i ich wysłuchać.
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image 

Po zakupieniu pamiątek wróciliśmy do Jaworek, które znów powitały nas deszczem. Gdy zjedliśmy obiad (rewelacyjne naleśniki) i odpoczęliśmy, postanowiliśmy pójść na spacer do Wąwozu Homole. Pogoda na ponownie sprzyjała. Przestało padać, ale i tak było mokro i błotniście. Ale to właśnie okazało się największą atrakcją. Widoki były przepiękne, choć trochę przeszkadzały chmury. Pokonaliśmy całą trasę. Po wyjściu z Wąwozu przedstawialiśmy sobą  zabawny widok. Wszyscy byliśmy bardzo brudni, bo przecież większość trasy pokonywaliśmy idąc po błocie. Ale dzieci były niezwykle uradowane, bo w domu takich atrakcji nie mają. Zwykle rodzice nie pozwalają chodzić po błocie.
 
Image 
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Chwilę trwało zanim doprowadziliśmy się do ładu, a już czekała na uczniów niespodzianka.
Odwiedził nas góral pieniński pan Andrzej Dziedzina-Wiwer. Przez dwie godziny niezwykle barwnie i ciekawie opowiadał o kulturze, strojach, gwarze i historii górali pienińskich. Dzieci słuchały z zapartym tchem i nawet przez chwilę nie okazywały znużenia. Nawet czekająca na nie kolacja nie była w stanie oderwać ich od słuchania. Trzeba przyznać, że pan Andrzej potrafił zainteresować swoimi opowieściami i anegdotami wszystkich słuchaczy. W największe osłupienie wprawił jednak wszystkich, gdy pokazał przepięknie wyhaftowany obrus i oświadczył, iż zrobił to własnoręcznie. Jak to? – pytali chłopcy – Mężczyzna z igłą? Okazuje się, iż u górali to normalna sprawa. Tak już jest, ze stroje męskie szyją i ozdabiają panowie, a stroje damskie kobiety. Trudno było się rozstać z panem Andrzejem, zwłaszcza, gdy okazało się, że jest poetą i przeczytał kilka ze swoich wierszy. Choć pisane gwarą były doskonale zrozumiałe i dowodziły, że autor jest bystrym i wnikliwym obserwatorem życia.
 
Image 
 
Image
 
Image
 
Image 
 
W czwartek pojechaliśmy do Szczawnicy. To piękne miasteczko jest jednym z bardziej znanych uzdrowisk w Polsce. Poszliśmy na spacer ulicą Zdrojową a później wyjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym na Palenicę. Dla większości dzieci było to ekscytujące przeżycie. Pierwszy raz mieli okazję skorzystać z takiej atrakcji. Na górze  powitała nas mgła i błoto. Ale my się nie poddaliśmy. Zdobyliśmy szczyt. W nagrodę zabrałyśmy dzieci na Sankostradę. Znów dla większości było to pierwsze spotkanie z tego typu atrakcją. Zabawa była znakomita i dzieciom trudno było się od niej oderwać. Gdy każde kilkakrotnie pokonało trasę, mogliśmy wreszcie zjechać na dół. Poszliśmy na spacer wzdłuż Dunajca. Trzeba przyznać, że teren jest niezwykle pięknie zagospodarowany. Potem znów był czas na zakup pamiątek i poszliśmy na lody. Były pyszne!
Po obiedzie poszliśmy na spacer do Rezerwatu Biała Woda. Wyszło zza chmur słońce, więc wędrówka była bardzo ciekawa. Po powrocie czekało już na nas zapalone ognisko. Każdy kto chciał mógł upiec sobie kiełbaskę. Po kolacji czekała na wszystkich dyskoteka. Było SUPER!!!
 
Image 
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image
 
Image 

W piątek niestety musieliśmy wcześniej wracać do domu. Nie weszliśmy na Trzy Korony, ale z jakiej przyczyny to tego nie zdradzę. Mamy pretekst, by ponownie wyruszyć w Pieniny!
Wyjazd był niezwykle atrakcyjny. Przyczynili się do tego sponsorzy, których udało się pozyskać. Niestety nie były to instytucje, które na co dzień zajmują się szkołą.  Pomogli nam prywatni sponsorzy.
     Szczególnie pragniemy podziękować firmom:
•    Uniwheels Polska Zakład Nr 2,
•    Karnatech,
•    Uni-Bud,
•    Kochan,
•    Emitron,
•    Mrok,
•    Pro-Ars.
Dzięki ich hojności  mogliśmy kupić dzieciom czapeczki, które wyróżniały nas na tle innych grup. Mogliśmy też ograniczyć koszty ponoszone przez rodziców i zapewnić dzieciom dodatkowe atrakcje.
Nasi uczniowie spisali się rewelacyjnie. Byli niezwykle grzeczni i zdyscyplinowani, czym zwracali uwagę spotykanych osób. Z taką grupą można się śmiało wszędzie pokazać!
                                                                          B. Czajkowska