Jak to na basenie bywa...
 - jeden dzień z zajęć  na pływalni krytej „Laguna” w Sandomierzu

Zespół Szkół w Rzeczycy Długiej podjął się opracowania i realizacji projektu Nauka pływania skierowanego do beneficjentów z klas IV – VI szkoły podstawowej,a  sfinansowanego ze środków Programu Integracji Społecznej w ramach Poakcesyjnego Programu Wspierania Obszarów Wiejskich, którego realizacja jest przewidziana w terminie:  7 października – 16 grudnia 2008r.

Zanim więc stanie się zadość urzędowym wymogom i - po zakończeniu projektu - przystąpimy do sprawozdawczych opisów i podsumowań, prześledźmy jeden dzień z wyjazdowych eskapad nieposkromionego żywiołu w postaci czterdziestoosobowej grupy basałyków, których zapałów i energii nie zdołała dotąd ostudzić nawet zimna woda sandomierskiej pływalni.
Mówią o sobie: „czterdziestu rozbójników Czarnego Alibaby” – bo zawsze jadą liczebnie w tym samym składzie; niezmiennie buńczuczni, żądni wrażeń i coraz bardziej sprawni fizycznie. Z niecierpliwością oczekują każdego wtorku, a gdy szkolny zegar wskaże 11.30, korytarz momentalnie wypełnia się wesołym gwarem ich nawoływań, rozmów i perlistych chichotów. Od tej chwili wszystko toczy się według znanego im już harmonogramu: zbiórka przed szkołą, sprawdzenie listy obecności przez opiekunów, szybkie zajęcie miejsc w autokarze i... „hajże na Sandomingo!”. Zwykle podróż upływa im w ferworze dobrego humoru i słownego dowcipu, ale ostatnio zaczęli próbować swych sił w zakresie ukrytych talentów wokalnych i w ciekawym repertuarze muzycznym, którego pointa, niezależnie od linii melodycznej, sprowadzała się jednako do: „Panie Szofer, gazu!”.
Na miejscu przeznaczenia, karnymi dwójkami maszerują do holu, gdzie w mgnieniu oka znika z nich wierzchnia odzież i obuwie, i już stoją przed wejściem do właściwej przebieralni, uporczywie domagając się od opiekunów kluczyka do samodzielnej szafki – „sezamu”, gdzie skrzętnie zachomikują na dwie godziny cenne skarby osobistej garderoby.
Po chwili wychodzą: kostium, czepek, kluczyk od „sezamu” na przegubach dłoni; gotowi i zwarci, by pod okiem instruktora zgłębiać tajniki sztuki pływania. Pluskają w wodzie jak stadko młodych delfinów, prychają i bawią się setnie. Żadne z nich nie boi się już wody,a duży basen nikogo teraz nie przeraża. Mówią, że pływalnia jest ich drugim domem, bo czują się tutaj jak... ryba w wodzie! Nie mają się czasu nudzić, co tydzień nowa trudność, nowe wyzwanie – dziś próba skoków do wody na głębokości 180 cm; szeroko otwierają oczy, ale nikt nie rezygnuje. Potem dżakuzi i kręta zjeżdżalnia, ale czas jest nieubłagany..., na dzisiaj koniec – chwila ociągania nic nie pomoże.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Za tydzień powtórka z rozrywki, więc już zaczynają odliczanie i byle do wtorku. Jeszcze ciepły prysznic i suszarki w dłoń, a w międzyczasie wymiana cennych wrażeń. Niestety wracamy, w drodze powrotnej nikt nie narzeka na brak apetytu, toteż powrót - w atmosferze błogiej konsumpcji - upływa niemal błyskawicznie.     I już się żegnają: Do widzenia!...byle do wtorku! 

Image               

                                                        M. Lasota